News flash

WEBINARS

Sustaining All Life: Report Back
Sunday, November 24
Janet Kabue
Iliria Unzueta
Teresa Enrico

 

Dbanie o środowisko naturalne – w poszukiwaniu nowego celu[1]

Wszystko wskazuje na to że sposób, w jaki świat się rozwija wymaga zmian w tym, jak ludzkość traktuje swoje otoczenie naturalne. Jednocześnie wzrasta nasza wiedza na temat środowiska naturalnego i informacje na ten temat są coraz lepiej rozpowszechniane. Stało się możliwe, żeby wszyscy dokładniej rozumieli w jakim miejscu się znajdujemy i co się naprawdę dzieje.

Jako Pomagający możemy przyczynić się do tego, by łagodzić wpływ skutków urazów na dyskusje na temat środowiska naturalnego. Możemy też pokazywać, że zrozumienie rzeczywistości i opracowanie dobrych, racjonalnych strategii jej poprawy jest możliwe. Możemy rozjaśniać sytuację i jej tło, oraz przeciwstawiać się większości powszechnych urazów tak, by pomóc ludziom myśleć i tworzyć rozwiązania.

Wydaje mi się użyteczne – zarówno dla nas, jak i dla większości ludzi – żebyśmy posiadali szeroki, klarowny cel dotyczący tego, jak dbać o środowisko. Posunęliśmy się w tą stronę, ale niezbyt jeszcze daleko. Używaliśmy w tej pracy wcześniej sformułowanego celu; efekty są dobre, dobra praca jest wykonywana, i dobrze by było tę pracę przyśpieszyć.

Jak mamy się za to zabrać? O co tak naprawdę chodzi? Na czym polega sytuacja, w której się znaleźliśmy i co do tego doprowadziło? Co możemy zrobić, aby ją w wystarczająco pełny sposób zrozumieć, tak by zacząć działać i zmierzać w kierunkach, które będą najlepsze, na jakie nas tylko stać?

Jako ludzie możemy działać myśląc lub bez zastanowienia i, jeśli chodzi o środowisko, to znaleźliśmy się w takiej sytuacji dlatego, że w wystarczającym stopniu nie myśleliśmy właśnie nad tym obszarem. Angażowaliśmy się w różne działania, które mają wpływ na środowisko i nie umieliśmy myśleć o wszystkich nie zamierzonych skutkach i następstwach tych działań.

Początek I rozwój życia

Życie tu na ziemi rozwinęło się dzięki szczególnym warunkom, które akurat panowały, w tym może na skutek tego, że w naszą planetę uderzyło wiele meteorytów. Jedną z cech wszechświata jest to, że niektóre konfiguracje cząsteczek podlegają rozwojowi a w szczególnych warunkach zwiększa się prawdopodobieństwo, że ten rozwój nastąpi. Warunki u nas były na tyle dobre, że cząsteczki zaczęły tworzyć bardziej złożone związki a w jakimś momencie, na skutek tych warunków i materii, która je otaczała, jakiś zbiór cząsteczek rozwinął interesującą właściwość tworzenia kopii siebie. Powielał siebie. Tak powstało życie. 

Te pierwsze formy życia powielały się, używając zasobów ze swojego otoczenia – i były jedyną istniejącą formą życia. Była tylko ta jedna, a wszystko co żyło było nią. Kto wie, jak szybko ta forma się rozprzestrzeniała, jak skuteczna była w powielaniu siebie. Ale nie musiała rywalizować z innymi formami życia i używała jedynie zasobów ze swojego otoczenia.

Aby mógł nastąpić ten początek, musiała zaistnieć zmiana, i zmiany dalej następowały po tym wydarzeniu. Następną formę życia prawdopodobnie spowodowała zmiana zachodząca w pierwszej formie życia. Ta następna mogła też powstać od początku (mogły być dwa niezależne początki, lub też kilka), ale najprawdopodobniej, jak już dana forma życia dobrze się zaadaptowała, to zmiana w niej spowodowała powstanie innej formy. A więc istniały już dwie formy życia. Żywiły się podobnymi rzeczami ale się lekko różniły od siebie. Nasuwa się, żeby powiedzieć, że współzawodniczyły, ale nasze rozumienie tego pojęcia jest kulturowo obciążone. Gdy używamy tego pojęcia, przychodzą nam do głowy dziwne skojarzenia. Więc – używały tych samych zasobów.

Z czasem rozwijało się coraz więcej form życia. Wtem wydarzyła się kolejna interesująca rzecz: powstał organizm, którego byt zależał od innego organizmu. Nie koniecznie oznacza to, że go jadł (mógł na przykład spożywać jakiś jego wytwór uboczny), ale korzystał z warunków wytworzonych przez tego drugiego. Pewnie był w stanie funkcjonować niezależnie, ale funkcjonował lepiej w symbiozie z tym drugim.

Często – gdy powstaje tego rodzaju korzyść – zmiana zachodzi po to, by ją wykorzystać. Tak więc, przez okres wielu pokoleń, potomkowie owego organizmu zaczęli coraz skuteczniej wykorzystywać tego drugiego. Zaczęli być coraz bardziej od niego zależni i mniej zdolni do przetrwania bez niego. Sieć współzależnych form życia powiększała się w miarę, jak coraz więcej powstawało form życia i jak stawały się coraz bardziej złożone.

(Większość form życia nie jest w stanie przeżyć żerując na surowcach. My, ludzie, nie zaszlibyśmy daleko żywiąc się ziemią. Nie jesteśmy w stanie wchłaniać energię słoneczną i wykorzystywać wiele z tej energii. Aby mieć wystarczającą powierzchnię, by zasilać się energią słoneczną bez konieczności spożywania innych organizmów, każdy z nas musiałby rozłożyć się na przestrzeni około 2000 m2.)

W efekcie powstała skomplikowana sieć żywych organizmów, która się ciągle zmienia. Dzieją się ciągle nowe rzeczy, zachodzą drobne zmiany. Widzimy, że zmieniają się gatunki, ale zachodzi też mnóstwo maleńkich zmian.

Ludzkość nie jest w stanie przetrwać bez innych form życia. Więcej komórek obcych organizmów żyje w naszym ciele oraz na nim, niż posiadamy własnych komórek. Możemy się czuć samotnie, ale roi się na nas od życia. Żyją wszędzie na nas, na wskroś nas. Tak współzależne od siebie są rozmaite formy życia.

Generalnie, zmiany w środowisku naturalnym zachodzą powoli – ale nie zawsze. Czasami, na skutek wielkich wybuchów przez zapylenie atmosfery przenika bardzo mało energii słonecznej przez rok czy więcej. Niekiedy uderzy meteoryt z podobnym skutkiem. Gdy naukowcy kopiąc w głąb ziemi odnajdują, w wielu miejscach i na tej samej głębokości, warstwę tego samego związku chemicznego – wiedzą, że wieki temu uderzył meteoryt lub wybuchł wulkan. Różne formy życia, rozwijając się powoli i będąc współzależne, nie są w stanie się tak szybko zaadaptować, więc gdy zachodzą duże zmiany, wiele z nich ginie. Ewolucja przebiega szybciej, niż nam się kiedyś wydawało, ale nie jest w stanie poruszać się w tempie takim, by poradzić sobie z nagłymi katastrofami.

Mówi się, że nie tak dawno, bo kilka tysięcy lat temu, żyło z pięć tysięcy ludzi. Wiadomo o tym z badań nad DNA. Ponieważ zmiany w DNA zachodzą w przewidywalnym tempie, można kalkulować wstecz to momentu, w którym istniała bardzo mała populacja o bardzo podobnym DNA. Wygląda na to, że po jakiejś katastrofie, może erze lodowcowej, zostało około pięciu tysięcy ludzi. Ludzkość adaptowała się wystarczająco szybko, aby poradzić sobie z katastrofami zachodzącymi w naszym otoczeniu.

Ale większość gatunków nie była w stanie się dostosować. Istniało ich o wiele więcej, niż istnieje obecnie. Wiele nie mogło się zmienić wystarczająco szybko, by móc przetrwać jako gatunek. Gatunki zawsze wymierały. 9,993 gatunków ptaków obecnie żyjących na ziemi to zaledwie ułamek tych, które dotychczas istniały. Choć utrata tej różnorodności smuci, wymieranie zawsze miało miejsce.

Wszystkie gatunki mają także swój wpływ na środowisko. Im większa forma życia i im liczniejsza, tym większy pozostawia ślad. Różne gatunki ulegały rozprzestrzenieniu i powiększały swój obszar oddziaływania. Zatrzymywały ich duże masy wodne (jeśli nie umiały latać ani pływać), pasma górskie i inne przeszkody, ale gdy tylko zmieniał się świat, dalej rozprzestrzeniały się. Działo się tak w szczególności, odkąd ludzie zaczęli się przemieszczać i brać różne rzeczy ze sobą – zabierały się na podeszwach naszych butów, w naszych walizkach, na kadłubach naszych statków, itd. Różne stworzenia teraz podróżują do miejsc, do których wcześniej nie mogły się dostać. Z naszą pomocą mogą przedostać się przez obszary pośrednie, gdzie nie dałyby same rady przetrwać.

Gdy zaczynaliśmy jako gatunek, byliśmy małą grupką osobników i z perspektywy globalnej nie miało znaczenia, co robimy. Pozostałe gatunki naszej ziemi i sama ziemia były w stanie zrównoważyć nasze działania. Ale gdy gatunek staje się zbyt liczny, zaczyna wywierać wpływ na inne. Na przykład populacje drapieżników i ich zdobyczy oscylują tam i z powrotem. Jeśli drapieżniki wyłapią większość gatunku, na którym żerują, większość z nich wymiera, ponieważ nie mają już co jeść. Wtedy wracają ich ofiary, a w następnej kolejności wracają drapieżniki. Gdy wahadło poleci zbyt daleko, równowaga się zaburza i pozostaje zbyt mało osobników, aby gatunek mógł się odbudować. Przez wiele lat nasz wpływ jako gatunek ludzki był niezbyt duży. Było nas zbyt mało i bałagan, jaki czyniliśmy nie był zbyt wielki. Przez przypadek podpalaliśmy lasy, różne rzeczy wyprawialiśmy, ale w skali globalnej, to co zrobiliśmy można było zrównoważyć. W pewnym sensie przyzwyczailiśmy się do tego i nie baczyliśmy na możliwe skutki, jakie nasze działania przynoszą na większą skalę.

Wspaniały I wystraszony gatunek

Jesteśmy wspaniałym, twórczym i pomysłowym gatunkiem, którego „zamrażają” w pewien sposób urazy, i który w następstwie nie jest w stanie logicznie myśleć. W miejscu, w którym przykleja się do nas uraz, przestajemy zachowywać się w sposób przytomny i zaczynamy zachowywać w sposób zamrożony (schematyczny). Np. kieruje nami poczucie, że jakiegoś zasobu nie wystarczy, lub groźba, że zginiemy. Każdy z nas nosi własne lęki o swoją egzystencję, bo każdy z nas miał niezbyt dobre początki, ale nosimy także nieodreagowane lęki poprzednich pokoleń. Jeśli nasza rodzina czy lud mają za sobą historię okresu głodu, i nie udało nam się na ten temat odreagować, patrzymy się na świat przez szczególny pryzmat. Ponieważ większości z tych urazów nie udaje nam się odreagować, pozostajemy z bagażem poczuć niedostatku i współzawodnictwa –poczucia, że potrzeba nam więcej i więcej i więcej.

Jako gatunek udawało nam się wymyślać sposoby zdobywania więcej. Wymyślaliśmy, jak przetrwać w częściach świata, w których ludzkość się nie zrodziła, miejscach w których nasi przodkowie nie potrafili żyć. Rozprzestrzeniliśmy się po świecie i zrobiliśmy to szybciej, niż inne formy życia ponieważ umieliśmy przemieścić się przez obszary, w których nie moglibyśmy przetrwać.

Umieliśmy się przystosować w tym, jak funkcjonowaliśmy – nie tylko docierając do nowych miejsc, w których mogliśmy żyć tak, jak dotychczas. Uczyliśmy się nowych rzeczy, by się dostosować. Jednak lęk przed tym, że jakiegoś zasobu może zabraknąć utrudniał nam racjonalne myślenie na niektóre tematy, np. takie, które wydawały się drugorzędne wobec przetrwania lub nie związane z przetrwaniem. Na przykład dobrobyt innych ludzi mógł nam się wydawać sprawą drugorzędną w stosunku do zapewnienia sobie dostatku.

Rozprzestrzeniliśmy się, odnosiliśmy sukcesy, coraz więcej wymyślaliśmy, przybywało nas – i więcej naszych działań zaczęło mieć bardziej drastyczny efekt dla środowiska naturalnego. Zawsze nam się wydawało, że wybawi nas „więcej” – więcej nas, większa kontrola nad otoczeniem, po to, byśmy mogli produkować więcej tego, co nas uspokajało i dawało poczucie pewności – więcej jedzenia, większe zamki, większe okręty. Staraliśmy się dokładniej ujarzmiać te sfery, które do tej pory panowały nad nami.

destrukcyjne Społeczeństwa

Dalej walczymy, jakby nas było pięć tysięcy ludzi. Jest nas obecnie 6,4 miliardów a wciąż odczuwamy niepewność spowodowaną dawnymi urazami. Przy takiej naszej liczbie, świat nie może już równoważyć naszych błędów. Nie jest już w stanie skompensować tego wszystkiego, o czym nie byliśmy w stanie myśleć. Jest nas po prostu za dużo, a za wielu z nas zamknęło się w urazowych zachowaniach i nieracjonalnych systemach, które nazywamy społeczeństwami.

To nie chodzi o błędy jednostek; nie chodzi o to, że porzucamy swój stary, zdezolowany samochód, pikap czy traktor za szopą, by zardzewiały. Stanowczo zbyt wielu z nas ma stare samochody, pikapy czy też traktory. Daleko minęliśmy punkt, w którym system może kompensować nasze działania i to, co po sobie zostawiamy. Nasze systemy produkcji emitują potężne ilości dymu, popiołu, CO2 i innych rzeczy – o wiele więcej, niż z tym może sobie poradzić reszta świata. Powodują nami stereotypy, zgodnie z którymi ciągle potrzebujemy coraz więcej i więcej, a jednocześnie nie zastanawiamy się w pełni nad konsekwencjami swoich działań. W efekcie, style produkcji zamknięte są w obecnych strukturach społecznych w taki sam sposób, w jak były zamknięte w społeczeństwach, które je poprzedzały.

Destrukcyjne marnotrawstwo zawsze było nawykowym wzorcem zachowania społeczności ludzkich. Społeczeństwa zawsze niszczyły ludzi i inne formy życia. Ale w przeszłości nie było nas tylu, więc wpływ tego niszczenia nie był tak wielki. Dotarliśmy jednak do punktu, w którym skutki owego nawykowego –

wbudowanego w strukturę społeczną – zachowania, są ogromne.

Wydaje mi się, że przeciwstawialiśmy się opresyjnym społeczeństwom głównie dlatego, że były one złe dla ludzi. Były złe także dla wszystkiego innego, ale mogło to zostać skompensowane przez resztę środowiska. Teraz jednak dotarliśmy wyraźnie do punktu, w którym owa kompensacja stała się niemożliwa.

Zorganizowane społeczeństwa są zawsze obciążone zapisami urazowymi. Stereotypy (nawykowe wzorce)[2] tak działają, że organizują ludzi w grupy i klasy społeczne. Te klasy z kolei organizują działanie społeczeństwa, a niektóre grupy otrzymują o wiele mniej zasobów, niż inne. Grupom, które otrzymują największy przydział oraz mają największą kontrolę nad zasobami zaszczepia się wzorce, które je zmuszają do podejmowania decyzji dotyczących dysponowania zasobami. Skutkiem tych decyzji ma być zdobycie jak najszybciej, jak największych korzyści materialnych, bez względu na konsekwencje, jakie to może mieć na inne grupy ludzi, inne formy życia, środowisko naturalne czy też nawet życie tych grup w długofalowej perspektywie.

Na przykład, ciągle trwa pęd do odkrywania nowych złóż paliw pochodzenia mineralnego oraz nowych sposobów ich eksploatacji, bez względu na to, jakie te paliwa spowodują zanieczyszczenie oraz zniszczenia. Tak długo, jak istnieje możliwość krótkoterminowych zysków, wiele ludzi nie może przyznać, że produkcja i spalanie paliw mineralnych przyczyniają się do zmian klimatu i powstawania szalonych szkód w środowisku.

Nasze społeczeństwa są spójnie destrukcyjne i krótkowzroczne, a ich najbardziej niszczycielskimi skutkami obarczani są ci ludzie, którzy i tak są w największym stopniu wykorzystywani – np. faktyczni wykonawcy roboty produkcyjnej, ludzie w których uderza rasizm[3], oraz ci którzy żyją w krajach, które nie są wystarczająco jeszcze rozwinięte gospodarczo, by chronić się przed wielkimi gospodarkami tego świata.

zmiana społeczna jest konieczna W interesie wszystkich form życia

Społeczeństwa, które wyrosły w oparciu o nawykowe wzorce – tak jak w naszym wypadku, na pazerności związanej z urazami niepewności i izolacji – nie mogą funkcjonować wystarczająco racjonalnie, by unikać wyrządzania szkód i krzywdy zarówno ludziom, jak i otaczającemu światu. Możemy i powinniśmy się przeciwstawiać i wstrzymywać w użyteczny sposób różne aspekty tych destrukcyjnych stereotypowych zachowań. Możemy przestać tolerować istnienie społeczeństw zbudowanych na urazach.

W przeszłości próby zmiany opresyjnych społeczeństw polegały na tym, że większość przeciwstawiała się klasie, która kontrolowała zasoby społeczeństwa, czyli klasie posiadającej. Większość ludzi w klasie posiadającej to jednak jedynie agenci (nośnicy) opresji, a ich zachowanie powodowane jest wzorcami urazowymi, które społeczeństwo na nich nałożyło. W dodatku nie oni jedyni posiadają te wzorce urazowe – wszyscy w danym społeczeństwie urażani są tymi zachowaniami i wszyscy lądują z jakąś odmianą tego samego urazu.

Wiemy, że praca na rzecz zmiany społecznej naprawdę nie jest walką przeciwko ludziom z danej klasy – jest ona walką, aby urazy już więcej na nikogo nie oddziaływały. Nie walczymy na rzecz jednej grupy ludzi przeciw innym. Dla dobra ogółu, staramy się wszystkich ludzi uwolnić od jarzma wszelkich nawykowych wzorców – w tym także uwolnić tych ludzi, którzy kierują społeczeństwem. Przedstawianie drogi naprzód jako walki przeciwko jakiejś grupie ludzi jest zawsze niewłaściwe i restymulujące, i w fundamentalny sposób nieprawdziwe.

Aby uchronić środowisko przed ciągle toczącym się, destrukcyjnym i nieracjonalnym działaniem społeczeństwa, musimy dokonać zmian w społeczeństwie – nie w interesie jednej grupy ludzi, będącej w opozycji do innej grupy, ale w interesie wszystkich form życia. Musimy zmienić społeczeństwo po to, by uchronić nieskończoną liczbę form życia przed środowiskowymi skutkami urazowych działań społeczeństwa. Leży to w interesie wszystkich, łącznie z tymi, których urazy jeszcze im nie pozwalają tego dostrzec.

Możemy się ruszyć

Nie możemy zwlekać z wprowadzaniem tych zmian, ponieważ w szybkim tempie zachodzą wielkie zmiany w środowisku naturalnym, a ich konsekwencje są trudne do przewidzenia. Niektóre z naszych stereotypów żądają „dowodów”, zanim pozwolą nam pogodzić się z koniecznością zmiany – ale mało jest prawdziwych dowodów w czymś tak złożonym, jaki jest nasz świat. Umysł ludzki często podejmuje decyzje na podstawie mocno niekompletnych danych. Bywa, że czujemy się tak niepewnie, że boimy się ruszyć nawet, gdy powody dla których należy tak zrobić są wyraźne. Możemy jednak przeciwstawić się ciągnięciu tych sztywnych wzorców i podejmować decyzje, żeby się zmienić, próbując wybierać najlepsze kierunki tej zmiany, jakie tylko możemy sobie wyobrazić.

Możemy przeciwstawiać się urazowym wzorcom, zgodnie z którymi czujemy się nieodpowiedni, mali i bierni. Możemy odreagować urazy z dzieciństwa, które zostawiły nas z tymi uczuciami i zamieszaniem. I możemy stać się ważną częścią toczącego się wysiłku, który zmierza do przerywania bazujących na stereotypach błędów, które niszczą nasze środowisko.

Możemy porzucić bierność, nauczyć się tego, czego jeszcze nie wiemy i odreagować urazy, które powstrzymują nas od wypełniania ról, które chcielibyśmy pełnić – być uczestnikami, zbierać i przekazywać informacje[4], wspierać istniejących liderów, budować strategie i tworzyć wizję przyszłości.

Jest nas wielu, którzy mogą to robić, i przyniesie to wiele korzyści: nasza praca nad ochroną środowiska będzie się posuwała do przodu, będziemy w większym stopniu działać poza urazami, oraz rozprzestrzenimy naszą wiedzę na temat tego, co wiemy o ludziach.

Ludzie z WP podejmowali się już poprzednio podobnych, ważnych kierunków działań. Dwa ważne przykłady, to ruch przeciw wojnie jądrowej kilka dekad temu, oraz ruch „Wspólnie przeciw rasizmowi”, jaki rozpoczęliśmy około 10 lat temu. Zróbmy to raz jeszcze[5].


 [1] Toward a New Goal on the Care of the Environment, Tim Jackins
[2] Patterns – używam zamiennie w tłumaczeniu “stereotyp” oraz “nawykowy wzorzec”
[3] targeted by racism
[4] communicator
[5] Tłumaczenie wstępne, Iwona Odrowąż-Pieniążek (proszę o przekazanie mi uwag do poprawienia tłumaczenia).


Last modified: 2024-08-28 00:39:06+00